









Jeśli mieszkacie w którymś z większych miast, to mogliście natknąć się już na psy spacerujące po parkach z żółtą wstążką przypiętą do smyczy. Pewnie od razu pomyśleliście, że to jakaś dziwna moda przyszła do nas z zachodu, albo że właściciel po prostu ma bzika na puncie swojego psa i stroi go w jakieś dziwne rzeczy. Jednak ta wstążka na pewno nie służy do ozdoby czworonoga. Jest to raczej swego rodzaju ostrzeżenie.
Nie wszystkie psy można głaskać. Niestety obcy ludzie często różnie reagują na obecność zwierzęcia w parku czy w autobusie. Niektórzy od razu przepychają się, aby tylko pogłaskać tą słodką kulkę futra. Żółta wstążka ma być sygnałem mówiącym nam o tym, że najpierw powinniśmy zapytać o zgodę właściciela psa, a dopiero potem zacząć go głaskać.
Oczywiście nie oznacza ona, że pies jest agresywny. Taki pies może być chory, lękliwy lub po prostu mógł się jeszcze nie przyzwyczaić do nowych warunków, od kiedy jego właściciel wziął go ze schroniska. Ma to być również sygnał dla opiekunów innych psów, aby trzymali oni z daleka swoje zwierzaki. Żółta wstążka może oznaczać również, że pies przechodzi jakiś trening i akurat nie powinien kontaktować się z obcymi.
Żółta wstążka oznacza więc po prostu tyle, że pies potrzebuje przestrzeni i nie powinniśmy się do niego zbliżać bez pozwolenia. Jest to część międzynarodowego projektu The Yellow Dog Project, który powstał już kilka lat temu w Kanadzie za sprawą treserki Tary Palardy
Oczywiście wstążki to nie jedyne możliwe żółte aplikacje. Projekt w końcu nazywa się „żółty pies”. Wystarczy więc po prostu dodać coś żółtego do stroju swojego pupila. Mogą to być wstążki, mogą to być muchy, mogą to być chustki, a nawet całe żółte kubraczki – do wyboru.


Pan Tomasz natknął się na drogocenny kamień w trakcie zabawy z córką. Rodzina nurkowała i łowiła różne rzeczy z wody. Jedną z nich był pokaźnych rozmiarów bursztyn. Pan Tomasz postanowił zasięgnąć języka od jednego z handlarzy bursztynami. Rozmiar kamienia przypominał pięść dorosłego mężczyzny, a jego waga wynosiła ponad 200 gramów. Handlarz wycenił kamień na kilkaset tysięcy złotych.

Okazało się jednak, że jest on znacznie cenniejszy. Wewnątrz kamienia zatopiony był bowiem owad, dzięki czemu jego wartość wzrosła niemal dziesięciokrotnie. Według wstępnych szacunków wynosiła ona około 2,4 - 4 tys zł. Pan Tomasz jednak ostatecznie nie sprzedał kamienia, a zostawił go sobie na pamiątkę.







